„Bramka z dedykacją dla ukochanej i synka”

– Przed meczem zakładaliśmy sobie, żeby grać wysokim pressingiem – powiedział po spotkaniu z Mieszkiem Gniezno autor jednej z trzech bramek  dla Kotwicy – Łukasz Staroń. 

Wracamy z Gniezna z trzema punktami. Po meczu możemy już śmiało powiedzieć, że powrót bez kompletu punktów byłby sporym zaskoczeniem. 

– Jadąc do Gniezna wiedzieliśmy, że my musimy a Mieszko może. Ciężko się gra takie spotkanie, gdzie wiesz, że jesteś zdecydowanym faworytem grasz z outsiderem i wszyscy patrzą czy nie popełnisz błędu. Najważniejsze, że podeszliśmy do tego spotkania jako drużyna profesjonalnie. Nikt nie dopisał przed meczem trzech punktów. Mieszko podszedł do meczu z nami bez stresu. Wiemy, że znajdują się w ciężkiej sytuacji i nie mieli nic do stracenia. 

Kluczowym momentem w tym spotkaniu było zdobycie jak najszybciej bramki? 

– Przed meczem zakładaliśmy sobie, żeby grać wysokim pressingiem. Zmusić rywala do błędów i szybko odbierać piłkę, kiedy ją stracimy. Chcieliśmy szybko zdobyć bramkę i to nam się udało a następnie przeprowadzać kolejne ataki. Nie wiedzieliśmy tak do końca czego spodziewać się po zawodnikach z Gniezna. Nastawialiśmy się na różne warianty. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że przez pierwszy kwadrans będą chcieli się na nas rzucić i próbować strzelić bramkę. Podyktowaliśmy swój styl gry, zdobyliśmy w tym spotkaniu trzy gole, chociaż mogliśmy wykręcić lepszy wynik. Najważniejsze są jednak trzy punkty i to, że od zwycięstwa rozpoczęliśmy rundę wiosenną. 

Byłeś autorem jednego z trzech trafień w meczu z Mieszkiem. Po bramce zdecydowałeś się na specjalną cieszynkę. Możesz powiedzieć coś więcej o piłce, która powędrowała pod Twoją koszulkę?

– Zadedykowałem tego gola mojej ukochanej i synkowi, który niedługo przyjdzie na świat. Zawsze jak byłem młodszy oglądając w telewizji mecze piłki nożnej  widziałem, że była to jedna z popularnych cieszynek po golu w takich okolicznościach. Wtedy założyłem sobie, że jak będę miał taką okazję w przyszłości to taki gest będę chciał wykonać. Udało się, bardzo się z tego cieszę. Mam nadzieję, że rozwiąże się już worek z bramkami i jak  synek przyjdzie na świat to po kolejnej bramce razem z całą drużyną uda nam się zrobić kołyskę.