Dzień drugi: Mamy swój cel, który chcemy osiągnąć

Podczas zgrupowania w Policach porozmawialiśmy z Michałem Kozajdą, który po trzytygodniowej absencji spowodowanej urazem wrócił do treningów z zespołem. O kontuzji, grach kontrolnych i wysoko postawionej poprzeczce wypowiedział się dla naszej oficjalnej strony defensor Nadmorskich. Zapraszamy do przeczytania! 

Jesteśmy w końcowej fazie przygotować. Za dwa tygodnie zaczynamy ligę. Został nam jeden sparing z rezerwami Pogoni Szczecin. Praca, którą wykonujecie od początku stycznia już procentuje? 

– Treningi, które mamy na pewno są dla nas wszystkich odczuwalne. Co prawda przez ostatnie trzy tygodnie trenowałem indywidualnie przez uraz, ale byłem z drużyną i widzę jak chłopaki pracują. Wracam do pełni sił, jestem już w treningu z drużyną i normalnie uczestniczę w zajęciach podczas obozu.  Wszyscy mocno pracujemy żeby zrealizować w Kołobrzegu cel jaki sobie założyliśmy przed sezonem. 

Jakbyś miał powiedzieć pozytywy z gier sparingowych to co pierwsze przychodzi  Ci do głowy? 

– Skuteczność. Strzelamy sporo bramek. Poprawiliśmy atak pozycyjny. Ciężko pracujemy nad tym aspektem i mam nadzieję, że będzie to widoczne w lidze. Teraz wszystko w naszych głowach i nogach żeby to podtrzymać. 

W grach kontrolnych straciliśmy tylko trzy bramki. To też jest sygnał, który przesyłacie rywalowi. 

– Zgadza się.  Co prawda ja od sparingu z Chojniczanką nie grałem z powodu wcześniej wymienionego urazu, ale jestem cały czas z drużyną i widzę jak chłopaki pracują w defensywie. To dobry prognostyk, że jesteśmy skuteczni w obronie i popełniamy coraz mniej błędów a przede wszystkim wyciągamy wnioski. 

Wróciłeś po trzytygodniowej przerwie spowodowanej urazem stawu skokowego. Wszystko jest już z Twoim zdrowiem w porządku?

– Tak, wszystko jest już okej. Trenuje z drużyną na normalnych obciążeniach. Nie mam żadnego bólu i dyskomfortu, więc normalnie trenuje w stu procentach z zespołem. Cieszy mnie to bardzo, że mogę w końcu wejść do normalnego treningu z piłką i drużyną. Bardzo mi tego brakowało przez ten czas gdy trenowałem indywidualnie i przebywałem w gabinecie fizjoterapeuty. 

Był to taki uraz, który wymagał czasu byś wrócił do normalnego treningu. Zdarzały się momenty kiedy traciłeś cierpliwość i chciałeś wrócić wcześniej do zajęć?

– Te trzy tygodnie bardzo mi się dłużyły. Pracowaliśmy indywidualnie z naszym fizjo – Michałem Sykulskim, który musiał mnie stopować. Bo powrót do pełnej zdrowotności wymagał po prostu więcej czasu. Paliłem się do gry i chciałem być na boisku, ale trzeba było to na spokojnie wyleczyć by uraz się nie odnowił i ucichł. Dzięki temu mogę cieszyć się teraz z normalnego treningu z drużyną. 

Udaliśmy się na zgrupowanie do Polic. Mimo tego, że do ligi zostały trzy tygodnie taki wyjazd dla zespołu to tylko wartość dodana. 

– Takie wyjazdy wychodzą tylko na dobre dla drużyny. Przyszli do nas nowi zawodnicy, którzy też poznają zespół. My poznajemy ich i taki wyjazd pomoże w jeszcze szybszej adaptacji grupy. Możemy się ze sobą zżyć. Przebywamy ze sobą przez prawie tydzień więc mamy czas na rozmowy i poznawanie się. Jest na to więcej czasu niż kiedy jesteś w Kołobrzegu i przychodzisz na trening i spędzasz w trakcie jednego dnia ze sobą do pięciu godzin. Takie zgrupowanie scala zespół. 

Zdajesz sobie sprawę, że poprzeczka jest przez Was wysoko postawiona? 

– Wysoko postawiliśmy sobie poprzeczkę, ale sami tego chcieliśmy. Jesteśmy przygotowani do zbliżającej się rundy wiosennej i nie możemy się już doczekać pierwszego meczu. Mamy swój cel, który chcemy osiągnąć. Pierwsze mecze będą kluczowe. Zaczynamy od Kluczevii, która jest teoretycznie słabszym rywalem, ale nie możemy podejść do tego spotkania lekceważąco. Każdy mecz jest dla nas meczem o awans. Do każdego rywala musimy podejść tak samo skoncentrowani. Musimy dobrze rozpocząć ligę i podtrzymywać passę zwycięstw, która na koniec sezonu da nam upragniony cel. 

 

fot. Kotwica Kołobrzeg